W internecie pełno komentarzy o debacie Kaczyńskiego z Lisem. Wszedłem wię na Youtube obejrzeċ widowisko. Obejrzałem, i powiem szczerze, nie wiem o co w nim chodziło.
Kaczyński w charakterystycznym dla siebie stylu, insynuował lub stwierdzał otwarcie (rzadziej), że coś wie ale nie powie. A Lis, zamiast wyciągnąċ z interlokutora tę skrzętnie skrywaną wiedzę, obgryzał go po łydkach uszczypliwymi uwagami. Kaczyński odpłacał mu pięknym za nadobne. Panowie na wyścigi, i z wyraźnym zadowoleniem, wymieniali się złośliwościami, które nie były ani głebokie ani użyteczne. A zebrani w studio gapie, oklaskami nagradzali co kąśliwsze uwagi.
Moim zdaniem, odpowiedzialnośċ za ten żenujący spektakl ponoszą obydwaj panowie. Wina Lisa jako gospodarza jest zdecydowanie większa. Ale zachowanie Kaczyńskiego wdającego się w wymianę prymitywnych złośliwości nie przystoi doświadczonemu politykowi - szefowi głównej opozycyjnej partii - pretendującemu do stanowiska premiera.
Prawo naczyń połączonych obowiązuje wszędzie. W telewizyjnych debatach, również w polityce. Przy kiepskim rządzie opozycja się degeneruje. Ale przy dobrej opozycji, nawet kiepski rząd musi się poprawiċ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz