Jacek Michał

czwartek, 15 kwietnia 2010

Kartofel* na Wawelu

.
Arcybiskup Dziwisz i Jarosław Kaczyński podejmując decyzję o pochowaniu Lecha Kaczyńskiego na Wawelu musieli zdawać sobie sprawę, że w przyszłości na kościół wywierane będą naciski by użyczył Katedry Wawelskiej do pochówku innych Prezydentów RP. Uwzględniając ogólnoświatową sławę Wałęsy, trudno będzie kontrargumentować z propozycją pochowania tam noblisty. Zwiedzający będą wtedy mieli okazję pochylać się z szacunkiem nad nagrobkiem Piłsudkiego i zaraz obok uronić łzę nad grobem płatnego agenta komunistycznej bezpieki. A ponieważ mamy teraz demokrację, w kolejce na Wawel czekają cierpliwie dwaj inni agenci, a zarazem zasłużeni komunistyczni aparatczycy - Jaruzelski i Kwaśniewski.

Lech Wałęsa pytany o opinię na temat pochowania Lecha i Marii Kaczyńskich na Wawelu powiedział: - “Jestem wiernym synem Kościoła, grzesznym, ale wiernym. Wyrażam sprzeciw i niezadowolenie, tak jak to było przed nominacją Sławoja Leszka Głódzia na metropolitę gdańskiego, ale gdy decyzja już zapada, to ją przyjmuję. Zakładam, że w decyzji jakiś swój udział ma Duch Święty. Dlatego nie chcę dyskutować na temat pochówku pary prezydenckiej na Wawelu. Takie mam zasady. Przyjmuję decyzję.”

Słowa Wałęsy zostaną przypomniane w odpowiednim czasie przeciwnikom pochówku Lecha i Danuty Wałęsy na Wawelu.

*, Kartofel to przezwisko Lecha Kaczyńskiego używane notorycznie do czasu podpisania Traktatu Lizbońskiego przez Lecha Kaczyńskiego.

http://wyborcza.pl/1,75248,7770031,Walesa_o_Wawelu__Przyjmuje_decyzje_Kosciola.html

.

sobota, 10 kwietnia 2010

Mucha Michnik na świeżej pasie się krwi

`

Haaretz podaje, że kontrola lotów na lotnisku w Smoleńsku polecała pilotowi prezydenckiego TU 154 lądować w odległym o około 300 km Mińsku, ten jednak, pomimo mgły, wybrał Smoleńsk. Cztery razy próbował posadzić maszynę na płycie lotniska. Przy czwartej doszło do katastrofy.

Lądowanie w Mińsku oznaczało co najmniej czterogodzinne spóźnienie na uroczystości katyńskie. Gazeta Wyborcza nigdy wcześniej nie omieszkała wytknąć i otrąbić najmniejszych nawet, często protokolarnych tylko potknięć Lecha Kaczyńskiego. Tym razem do tego nie doszło - trudno oskarżać martwą osobę o spóźnienie.

W zamian za to szef Gazety Wyborczej wystąpił w telewizji by stwierdzić o Lechu Kaczyńskim: “Muszę zrobić rachunek sumienia czy w moich krytykach nie bywałem niesprawiedliwy.”

Szczuto Lecha Kacyńskiego przez całą jego kadencję. Nagonka za odwołanie z powodów zdrowotnych spotkania z szefami Francji i Niemiec trwała blisko tydzień. Ostatnimi czasy szczuto go, bo według niektórych, zaniedbywał swoje prezydenckie obowiązki spędzając za dużo czasu przy łóżku szpitalnym umierającej matki. Z premedytacją odmawiano mu prawa do najmniejszego nawet marginesu błędu. W tej atmosferze, spóźnienie na uroczystość katyńską nie wchodziło w grę.

Teraz, muchy plujki, te co go zagryzły, pasą się świeżą krwią, obleśnie srając wokoło jąkanymi kondolencjami.


http://www.haaretz.com/hasen/spages/1161985.html
http://wyborcza.pl/1,75968,7756057,Tragedia__az_serce_boli.html
http://wyborcza.pl/1,75968,7753298,To_Katyn_nr_2__Jestem_zdruzgotany.html

`