Jacek Michał

sobota, 8 października 2011

Głosowaċ nie głosowaċ?

Nawoływania do udziału w wyborach dochodzą z obozów politycznych wobec siebie skrajnych. Zastanawiająco wspólna jest ich argumentacja: Dobro Polski i Przyszłośċ Naszych Dzieci. Tak jakby opluwający się dotychczas politycy zgodnie uznali, że przez niegłosowanie Polska się rozpadnie, a dzieci nam powymierają. Szkoda, że niesprecyzowali przy jakim poziomie niegłosowania ma dojśċ do tych kataklizmów. W 2005 roku głosowało tylko 40% i nic się nie stało. Ponadto, skoro tak bliska im jest przyszłośċ Polski i naszych dzieci, to rodzi się pytanie czemu nie wprowadzili obowiązku głosowania, tak jak w innych demokratycznych krajach. Spokojnie przepchaliby to przez parlament. Co ich powstrzymuje? Przecież w ostatnich latach na palcach jednej ręki można policzyċ głosowania, w których Dzielna i Nieustępliwa Opozycja (DNO) głosowała w Sejmie niezgodnie z partiami tworzącymi Wspaniały i Zawsze Ustępliwy Rząd (WZUR).


Oprócz argumentów odwołujących się do Dobro Polski i Przyszłości Naszych Dzieci są też inne argumenty - z pozoru racjonalne. Na Salonie 24 bloger Balzak nakłania do pójścia na wybory, ale TYLKO tych rodaków, którzy na codzień interesują się polityką i znają programy swoich partii. Jest parę problemów z tym pseudoracjonalnym wywodem. Po pierwsze, kto klasyfikuje się do grupy „na codzień interesujących się polityką”. Czy wystarczy obejrzeċ fragment dziennika raz na miesiąc, czy trzeba go oglądaċ raz dziennie na wszystkich kanałach? Ponadto, kryterium częstotliwości całkowicie pomija zdolności kognitywne. Co facio z IQ 70 wynosi z dziennika w porównaniu z klientem z IQ 160? Niewiele. Ale przecież nie można wyłączaċ z udziału w głosowania z powodu ograniczonej inteligencji. Jest to oczywiste. Dlaczego więc „wykluczaċ” tych, którzy mają pojęcie równie blade jak facio z IQ 70, tylko dlatego, że nie mają ochoty „na codzień interesowaċ się polityką”? Jest to równie nielogiczne, niesprawiedliwe, i co najważniejsze niedemokratyczne, jak kwestionowanie prawa do głosowania ludzi z ograniczoną inteligencją lub chorych psychicznie.


Z powyższego paragrafu jasno wynika, że zainteresowanie polityką lub znajomośċ programu partii politycznej nie może byċ prerekwizytem upoważniającym do głosowania. Ponadto Balzak w jednym z komentarzy pod swoim tekstem stwierdza autorytatywnie:  Na to, że jakaś partia będzie przestawiała propozycje idealnie zbieżne z naszą wizją jest raczej mała szansa. No i od programów ważniejsi są politycy. To - czy są godni zaufania, czy też - nie! Programy, głoszone w kampaniach wyborczych, to prawie zawsze populizm. Dają ogólną orientacje, ale tylko ktoś bardzo naiwny może wierzyć, że będą ściśle realizowane”.


Balzak dokonuje zasadniczego zwrotu w swoim wywodzie. Sprowadzając programy partyjne do populizmu nie tylko dyskredytuje swoje argumenty o potrzebie interesowania się polityką i znajomości programu partii. Więcej, sprowadza udział w wyborach do absurdu. Jeżeli wyborcy mają kierowac się wiarygodnością polityków to muszą tę cechę jakoś zmierzyċ. A jak ją mają zmierzyċ jeżeli programy tychże polityków to populizm i „tylko ktoś bardzo naiwny może wierzyć, że będą ściśle realizowane”.



PS. Blisko 90% z ponad 3 tysięcy ankietowanych na S24 zgłasza udział w wyborach. Ciekawe czy ich argumenty są na merytorycznym poziomie (1) Balzaka, (2) Michnika, (3) Komorowskiego, (4) Palikota, (5) Kaczyńskiego?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz