Jacek Michał

sobota, 10 kwietnia 2010

Mucha Michnik na świeżej pasie się krwi

`

Haaretz podaje, że kontrola lotów na lotnisku w Smoleńsku polecała pilotowi prezydenckiego TU 154 lądować w odległym o około 300 km Mińsku, ten jednak, pomimo mgły, wybrał Smoleńsk. Cztery razy próbował posadzić maszynę na płycie lotniska. Przy czwartej doszło do katastrofy.

Lądowanie w Mińsku oznaczało co najmniej czterogodzinne spóźnienie na uroczystości katyńskie. Gazeta Wyborcza nigdy wcześniej nie omieszkała wytknąć i otrąbić najmniejszych nawet, często protokolarnych tylko potknięć Lecha Kaczyńskiego. Tym razem do tego nie doszło - trudno oskarżać martwą osobę o spóźnienie.

W zamian za to szef Gazety Wyborczej wystąpił w telewizji by stwierdzić o Lechu Kaczyńskim: “Muszę zrobić rachunek sumienia czy w moich krytykach nie bywałem niesprawiedliwy.”

Szczuto Lecha Kacyńskiego przez całą jego kadencję. Nagonka za odwołanie z powodów zdrowotnych spotkania z szefami Francji i Niemiec trwała blisko tydzień. Ostatnimi czasy szczuto go, bo według niektórych, zaniedbywał swoje prezydenckie obowiązki spędzając za dużo czasu przy łóżku szpitalnym umierającej matki. Z premedytacją odmawiano mu prawa do najmniejszego nawet marginesu błędu. W tej atmosferze, spóźnienie na uroczystość katyńską nie wchodziło w grę.

Teraz, muchy plujki, te co go zagryzły, pasą się świeżą krwią, obleśnie srając wokoło jąkanymi kondolencjami.


http://www.haaretz.com/hasen/spages/1161985.html
http://wyborcza.pl/1,75968,7756057,Tragedia__az_serce_boli.html
http://wyborcza.pl/1,75968,7753298,To_Katyn_nr_2__Jestem_zdruzgotany.html

`

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz