Jacek Michał

niedziela, 6 kwietnia 2008

Pomódlmy się za Tuska

Tydzień temu, czołowy felietonista Rzeczypospolitej wystąpił z apelem większej liberalizacji gospodarki w Polsce. Wildsteinowi, bo nim mowa, nie podoba się nadmierna regulacja ekonomii. Drażni go zbędna biurokracja ograniczającą działalność gospodarczą. Narzeka na zbyt duże ilości własności państwowej.

Wszystko ładnie, pięknie, ale czy te zarzuty trzymają się kupy? Czy jest to tylko wynik myślenia człowieka traktującego ideę totalnego wolnego rynku jako panaceum na wszelkie zło?

Problemy gospodarcze jednego kraju najlepiej rozważać z perspektywy doświadczeń, błędów i sukcesów innych państw. Daje to pewien, w miarę obiektywny, punkt odniesienia. Porównajmy więc gospodarki Singapuru i Polski.

Państwowych zakładów w Singapurze jest procentowo o wiele więcej niż w Polsce. Rok tremu firmy państwowe dostarczyły rzadowi azjatyckiego tygrysa 26% przychodu. W tym samym czasie, identyczny sektor przysporzył rządowi polskiemu około 5% przychodu (2007 Index of Economic Freedom).

Singapur zajmuje drugą pozycję na świecie w rankingu wolności gospodarczej (2008 Index of Economic Freedom), a Polska okupuje zaszczytne 83 miejsce, tuż tuż za Kenią, ale przed Tunezją, Egiptem, Sri Lanką i kilkudziesięcioma krajami o nazwach znanych tylko zapalonym geografom.

Powyższe porównania dowodzą nieprawdziwości tezy o prostej zależności pomiędzy wielkością własności państwowej a wolnorynkowością gospodarki. W obecnych warunkach większe znaczenia mają zasady na jakiej działają firmy państwowe. Te w Singapurze są w 100%. komercjalne. Dlatego też rząd PO-PSL powinień raczej zrezygnować z prywatyzacji paruset niedobitków, w głównej mierze strategicznych zakładów państwowych, i rozważyć opcję ich komercjalizacji. Prywatyzacja bowiem nie bedzie miała większego wpływu na stan polskiej ekonomii. Co najwyżej stworzy możliwości prowadzenia niejawnych interesów na styku polityczno-biznesowym, jak to miało miejsce wiele razy w przeszłości.

Analiza* porównawcza wyników indeksacji 20 najbardziej wolnorynkowych gospodarek z tymi osiągniętymi w Polsce potwierdza powyższą tezę. Cztery spośród 10 indeksowanych czynników, (1) udział rządu w gospodarce, (2) handel, (3) podatki i (4) polityka monetarna prowadzona w Polsce przez NBP - nie różnią sie statystycznie od tych w 20 najbardziej urynkowionych krajach (Wykres).

Dane z 2008 Index of Economic Freedom. Indeksy w 20 najbardziej urynkowionych krajach przedstawione jako wartość średnia +/- dewiacja standardowa.


Istotne różnice** na niekorzyść Polski wystąpują w przypadku
(1) korupcji (44% różnicy),
(2) prawa własności (36% różnicy),
(3)
łatwości otwierania, prowadzenia i zamykania biznesu (35% różnicy),
(4) praw pracowniczych (23% różnicy),
(5) łatwości inwestowania dla obcokrajowców (19% różnicy),
(6) systemu finansowego-bankowego ((19% różnicy).

Naturalnym wydawałoby się podejmowanie przedsięwzięć w zakresie tych czynników, które w największym stopniu ograniczają wolnorynkowość. Walka z korupcją i ograniczanie biurokracji powinny być jednym z głównych celów obecnego rządu. Nic takiego jednak się nie dzieje.

A szkoda bo te działania nie wymagają większych nakładów finansowych i miałyby również pozytywny wpływ na łatwość i atrakcyjność inwestycji w Polsce.

Warto przypomnieć, że według National Irish Bank / OCO Investment Performance Index, Indeks Inwestycyjny Polski wyniósł 4,3 po trzech pierwszych kwartałach 2007 roku, i był drugim po Indiach wynikiem na świecie. Na ten doskonały rezultat złożyło się zapewne wiele czynników, ale nie można ignorować wpływu antykorupcyjnych działań rządu PiS/LPR/SO. Co ciekawe, po wygraniu wyborów przez PO, Indeks Inwestycyjny Polski w czwartym kwartale 2007 spadł prawie o połowę do wartości 2,4.

Podstawowe zastrzeżenia do prawa własności w Polsce dotyczą niestałości i niejasności przepisów w połączeniu z powolnością działań sądów. Negatywną też rolę odgrywają zapewne zaniedbania w księgach wieczystych. Innymi słowy, zakup w Polsce nie zawsze oznacza nabycie.

Dodatkową komplikacją jest brak jasno określonej politycznej woli jednoznacznego uregulowania tak zwanych żądań reprywatyzacyjnych.

Podobnie jak walka z korupcją i biurokracją, działania w zakresie prawa własności nie wymagają większych nakładów finansowych.
Odnośnie problemu rekompensat potrzebna jest jednolita i zdecydowana postawa partii rządzących i opozycyjnych, która odrzuciłaby żądania organizacji żydowskich i niemieckich do reprezentowania poszkodowanych. Ograniczenie wniosków do osób prywatnych z pewnością zmniejszy monstrualne kwoty przedstawiane przez Światowy Kongres Żydów (WJC). W przeszłości kalkulacje rekompensat przeprowadzane przez tę organizację cechowało balonowate rozdęcie bliskie nieskoczoności. Dodatkowymi wskazaniami na wykluczenie instytucjonalnej reprezentacji pokrzywdzonych są kontrowersje związane z dystrybucją poprzednio uzyskanych rekompensat przez WJC, a także uwikłanie czołowych działaczy tej organizacji w afery korupcyjne.

W świetle analizy porównawczej 20 najbardziej wolnorynkowych gospodarek i gospodarki polskiej, zapowiadana przez rząd PO-PSL prywatyzacja przedsiębiorstw państwowych i zmiany w polityce podatkowej można uznać za działania pozorne, ponieważ nie będą one miały w obecnych warunkach większego wpływu na wzrost wolnego rynku i umocnienia konkurencyjności Polski na międzynarodowych rynkach.

Podobnie będzie w przypadku prób manipulowania przy podatkach. Polski system podatkowy cechują wysokie podatki od dochodu i niskie podatki od działalności gospodarczej. Nie jest to jakieś polskie kuriozum. W identyczny sposób funcjonują systemy podatkowe wielu krajów.

Jakiekolwiek próby obniżenia podatków w Polsce będą się obecnie wiązały z ograniczeniem wydatków na politykę prorodzinną, służbę zdrowia, naukę i inwestycje. Efektem będzie dalsze niedofinansowywanie sektorów krytycznych dla dalszego rozwoju kraju. Kosztem przyszłych pokoleń osiągnie się poprawę sytuacji ekonomicznej wąskiej, ale całkiem już zasobnej grupy społeczeństwa. Zmiany w systemie podatkowym byłyby prawdopodobnie łatwiejsze do przeprowadzenia gdyby próbowano powiększyć wartość dodatkową ograniczając korupcję i biurokrację. Niestety, obecny rząd nie wykazuje zainteresowania tymi problemami.

Miejmy nadzieją, że Donald Tusk i jego ministrowie powstrzymaja się od prób poluzowania kontroli nad instytucjami finansowymi w Polsce. Klimat na światowych rynkach finansowych nie sprzyja takim działaniom. Niektórzy ekonomiści przyrównują wspólczesną zapaść na giełdach do wielkiego kryzysu z roku 1929.

Jako przczynę obecnych problemów na światowych rynkach finansowych podaje się nadmierne rozluźnienie rządowej kontroli nad bankami w USA i innych krajach. Ten rozbuchany liberalizm doprowadził do wystąpienia oczywistych konfliktów interesów i korupcji. Ot, kolejny przykład fałszywości koncepcji zakładającej brak kolesiostwa w obrębie systemu prywatnej własności.

Obecny rząd głoszący „politykę miłości” prawdopodobnie nie posunie się do prób dlaszego urynkowienia gospodarki drogą liberalizacji i drakonizacji prawa pracy. Jest to chyba jedyny pozytywny aspekt działań Premiera Tuska i jego ministrów.

Przez kilkanaście ostatnich lat prawa pracownicze ulegały stopniowemu pomniejszaniu i eliminacji. Dalsze pogarszanie warunków pracy z pewnością nie skłoni emigrantów do powrotu do ojczyzny. A rąk do pracy trzeba. Ktoś przecież musi zrealizować obiecany cud gospodarczy. To nadprzyrodzone wydarzenie, jeżeli tylko się przytrafi, będzie pozbawione jakiegokolwiek rządowego pierwiastka. Umocni się tym samym wiara Polaków w boską interwncję. I to byłby drugi pozytywny aspekt działań Tuska i jego pionierskiej drużyny.
Wszystko w rękach Stwórcy.


Źródła:
http://blog.rp.pl/wildstein/2008/03/24/opor-ktorego-nie-bylo/


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz